Promocja

Biblijny pogląd na świat. Bóg, człowiek, etyka – Wojciechowski Michał

7,00

 

28 w magazynie

Jeśli chcą Państwo zamówić większą ilość książek niż jest na stanie, prosimy o kontakt mailowy

Opis

Jaką wizję Boga, człowieka (jego natury i przeznaczenia) oraz świata głosi Pismo Święte? Na to pytanie znajdziemy w tej książce rzeczową odpowiedź. Autor przedstawia w niej i rozważa główne treści wiary chrześcijańskiej. Nie boi się stawiać pytań, które my – przyzwyczajeni do tajemnic wiary – gotowi jesteśmy uznać za odważne i zaskakujące.

 

Fragmenty książki:

I. Biblijny sposób patrzenia

Najpierw o Bogu

Według zdania przypisywanego św. Augustynowi, jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu. Zdanie to dobrze ujmuje istotę biblijnego i chrześcijańskiego poglądu na świat. Wiara biblijna stawia na pierwszym miejscu Boga, ale nie zajmuje się tylko samym Bogiem. Jak najbardziej wypowiada się na temat człowieka i świata. Bóg jednak zawsze znajduje się w centrum tej wizji, stojąc ponad wszystkim. Używając uczonego słowa, biblijny pogląd na świat jest zdecydowanie teocentryczny.

Kto mocno wierzy w Boga, uzna to za oczywiste. Inni też się specjalnie nie zdziwią, bo jest rzeczą znaną, że chrześcijaństwo tak właśnie Boga i świat postrzega. To znaczy, że wszyscy się zgodzą. Tymczasem ten pogląd chrześcijański jest w pewien sposób zaskakujący, gdyż pozostaje w sprzeczności z opiniami powszechnymi w obecnym świecie. Jest też niezgodny z praktyką życia dzisiejszych ludzi, także wielu z tych, którzy uważają się za chrześcijan. Dlatego jest rzeczą celową, zanim powiemy o samych treściach Pisma Świętego, zastanowić się nad sytuacją chrześcijaństwa w dzisiejszej kulturze europejskiej.

Jakie ideologie kłócą się z wizją biblijną? Chodzi o te, które stawiają w centrum co innego niż Boga, a więc człowieka lub świat. Stawianie na pierwszym miejscu człowieka może przybierać różne postacie. Jeżeli przez „człowieka” rozumiemy cały rodzaj ludzki, głównym celem i wartością staje się jego przetrwanie i rozwój. Wynikają stąd znane wypaczenia. Jedno to biologiczne podejście do człowieka, z teoriami wyższości rasowej i eugeniką. Drugie to kult różnie rozumianego postępu w dziedzinie kultury, nauki, gospodarki. Rozwój jest pożądany, ale nie może być jedynym celem.

Gdy w centrum stawia się społeczeństwo, pojawia się kolektywizm, niszczący dla jednostki i jej praw. Taki światopogląd stawia naród, państwo, klasę, partię nad konkretną osobą ludzką. Bożkiem staje się wtedy władza państwowa w ogóle albo też przywódca polityczny. Prowadzi to do totalitaryzmu, który niszczy konkretnych ludzi pod pozorem dobra ogólnego, albo przynajmniej do przerostu państwa i jego funkcji, jak w dzisiejszej Europie.

Gdy w centrum stawia się jednostkę, nową religią staje się humanizm. Hasło postawienia człowieka i jego praw na pierwszym miejscu brzmi pięknie. Rodzi jednak groźbę nadużywania tych praw. Światopogląd z człowiekiem w centrum to przeważnie egoistyczny światopogląd ludzi zapatrzonych we własne istnienie. Dla takiego humanizmu wiara w Boga jest wyzwaniem i konkurencją. Pysznemu człowiekowi Bóg zawadza. Zawadza mu także drugi człowiek – stąd ludobójstwo w czasie wojny i pokoju (aborcja i eutanazja). Dla uzasadnienia humanizmu maskuje się ludzkie wady. Jednakże człowiek, mimo swojej wartości, pozostaje ułomny i słaby, nie nadaje się na bóstwo i wartość najwyższą. Sam siebie nie uzasadnia. „Trzcina myśląca” pozostaje trzciną.

Do tej samej kategorii poglądów „humanocentrycznych” należy pokrewna religii magia. Nie jest to może oczywiste, ale zauważmy, że charakterystyczną cechą magii jest pragnienie nagięcia biegu zdarzeń do życzeń ludzi, chęć sztucznego przymuszenia świata, a nawet bóstwa, do służenia im. Oto humanizm bez maski… (Nic dziwnego, że głosiciele troski o człowieka – pod szyldem socjalizmu czy państwa opiekuńczego – chętnie uciekają się do zaklinania rzeczywistości politycznej i ekonomicznej).

Zauważmy, że wymienione tu poglądy są ze sobą sprzeczne. Wszystkie przyznają pierwszeństwo ludziom i ich potrzebom, ale rozmaicie to rozumieją. Bardzo podobnie się dzieje, gdy w centrum stoi świat. Może to prowadzić po prostu do materializmu, który uznaje ten wszechświat za jedyną rzeczywistość. Pociąga to za sobą odrzucenie Boga i pomniejszenie człowieka, który na tle świata jawi się jako drobinka. Może też oznaczać wiarę w prymat lub nawet wyłączność nauk przyrodniczych jako źródła wiedzy, gdyż zajmują się one właśnie światem fizycznym.

Skupienie uwagi na świecie cechuje także pewne formy religii. Rozmaite postacie wielobóstwa to zasadniczo kulty sił natury, religie „kosmiczne”. Oddają one bowiem cześć boską zjawiskom przyrodniczym i elementom świata (Zeus to piorun, Posejdon – morze, Afrodyta – płodność). Od nich uzależniają los człowieka: na przykład astrologia, żywy do dziś relikt starożytnego pogaństwa, każe zabobonnie wierzyć w boski wpływ ciał niebieskich na życie ludzi. Bardziej filozoficzną postacią takiej religii jest panteizm, uznanie świata za boski. Nowsza jej forma to ideologia ekologiczna, która przyznaje przyrodzie i jej ochronie pierwszeństwo względem ludzi.

Wbrew tym wszystkim popularnym przekonaniom, biblijna i chrześcijańska wizja świata stawia w centrum Boga. Nie znaczy to jednak, żeby się zajmowała tylko Bogiem. Tak bywa może w pewnych postaciach mistyki oraz filozofii. Pismo Święte widzi Boga w związku ze światem i człowiekiem, to znaczy zajmuje się nimi łącznie. Można by nawet powiedzieć, że naczelnym tematem Biblii nie jest sam Bóg, lecz raczej relacja między Bogiem z jednej a światem i ludźmi z drugiej strony.

W samej Biblii odpowiednikiem bardziej abstrakcyjnego terminu „relacja” jest obrazowe słowo „przymierze”. Wskazuje ono, że istnieje pewien układ, określony kształt stosunków między Bogiem a ludźmi. Przymierze określa sytuację człowieka wobec Boga. Oznacza to, że Pismo Święte jak najbardziej zajmuje się człowiekiem i światem, ale nie osobno, dla nich samych, lecz w relacji do Boga, w związku z Nim. Tym różni się spojrzenie wiary w Boga od każdego innego poglądu na rzeczywistość.

Różni się, co nie oznacza, że się kłóci. Można zestawić spojrzenie wiary na człowieka i spojrzenie medycyny, spojrzenie wiary na świat i spojrzenie astronomii. Okaże się wtedy, że nie są one ze sobą sprzeczne. Zajmują się tym samym, ale inaczej; na tyle inaczej, żeby sobie nie wchodzić w drogę. Konflikt pojawia się wtedy, gdy co innego okazuje się Bogiem niż sam Bóg, gdy człowieka albo świat próbuje się ubóstwiać.

Spojrzenie biblijne na człowieka i świat oświetla więc inny ich wymiar niż nauki przyrodnicze, społeczne czy humanistyczne. Pokazuje ludzi i rzeczy w odmiennym kontekście, na innym tle. Nie jest propozycją konkurencyjną względem nauki, lecz względem popularnych światopoglądów eksponujących czy to świat, czy ludzkość. Biblia od człowieka i świata zmierza do Boga, a od Boga do świata i człowieka.

Pod prąd

Nietrudno dostrzec, że opisane tu poglądy wraz z ich rozmaitymi odmianami i kombinacjami przeważają w świecie dzisiejszym – także wśród ludzi, którzy uznają się za chrześcijan. Boga trudniej jakby dostrzec niż świat, ludzi i samego siebie… Biblijny i chrześcijański pogląd na świat, z Bogiem w centrum, jest więc często zaniedbywany nawet przez samych chrześcijan. Tym bardziej nie uznają go agnostycy, którzy nie dają odpowiedzi na pytanie o obecność Boga w życiu. Światopogląd chrześcijański bywa też atakowany wprost przez ateistów oraz przez ludzi zdemoralizowanych, dla których jest zawadą.

Nie ma w tym nic nowego. Praktyczny materializm, niewiara w bóstwo i krytyka religii istniały już w starożytności. Na krzywdzenie ludzi przez bogów skarżyli się bohaterowie sztuk Eurypidesa. Naturalne wyjaśnienia religii podawali Grecy Kritiasz (religię wymyślono, by zachęcić do etyki), Prodikos (człowiek czci dobroczynne zjawiska natury) i Euhemer (Zeus był władcą, któremu przyznano cześć boską i podobnie ma się rzecz z innymi bogami; w ten sposób wsparł on kult boski władców hellenistycznych).

W czasach rzekomo naiwnego średniowiecza św. Tomasz z Akwinu w Sumie teologicznej zaczął omawianie kwestii istnienia Boga od zacytowania dwóch argumentów przeciwko: że świat sam siebie tłumaczy oraz że zło w świecie przeczy istnieniu Boga. Te argumenty, do których dzisiejsi niewierzący niczego istotnego nie potrafią dodać, nadal są powtarzane.

Treść Pisma Świętego i chrześcijaństwo budzą zatem stały sprzeciw. Chrześcijanie ze swej strony, mówiąc o Bogu, sprzeciwiają się dzisiejszemu światu i powinni tak czynić. Ta ostatnia myśl wcale nie jest jednak popularna. Była taka książka, Jak dzisiejszemu człowiekowi mówić o Bogu. Liczni ankietowani autorzy szukali sposobu, jak głosić Boga w sposób przystępny i do przyjęcia dzisiaj. Żaden nie napisał, że współczesnemu człowiekowi trzeba się sprzeciwić i go zmienić. Tymczasem jest to konieczny etap jego – naszej – drogi do Boga.

Słuszny jest, oczywiście, zdroworozsądkowy postulat, żeby o Bogu mówić w sposób zrozumiały albo żeby „uwspółcześnić” życie Kościoła, to znaczy oczyścić je ze zbędnych archaizmów, tradycji przez małe „t”, przypadkowych przyzwyczajeń z ubiegłych stuleci. W treści zawarty musi być jednak właśnie sprzeciw wobec świata! Wszelkie dostosowywanie wieści o Bogu do odbiorcy okazuje się nieporozumieniem. Jezus jest „znakiem sprzeciwu” (Łk 2, 34). Im lepiej mówić o Bogu, tym większy może się okazać opór (por. J 7, 7; 14, 17; 15, 19; 17, 14), choć ostatecznie to Bóg zdoła ten świat zwyciężyć i zbawić.

Tak zwany język współczesny, którym mielibyśmy mówić o Bogu, został w znacznym stopniu zbudowany na założeniach wykluczających Dobrą Nowinę. Wprost eliminują one Boga i język wiary. Podporządkowują ten język założeniom antropocentrycznym (korzyść i przyjemność ludzi jako główne wartości). Wzorem starożytnych sofistów przenoszą religię ze sfery rzeczywistości do kultury. Redukują ją do tworu wyobraźni.

Dość często pod hasłem mówienia językiem współczesnym dopasowuje się chrześcijaństwo do ram takiego języka, a jego treść nagina do ludzkich życzeń. Tymczasem język współczesny również wymaga pieczęci wiary, swoistego nawrócenia. Znamiennym zjawiskiem są ułatwione przekłady Biblii, czyli jej przeróbki ograniczone pojemnością mowy potocznej lub dotychczasowego języka religijnego danego kraju (na misjach). Tymczasem dawne przekłady były wysoce dosłowne, nie dostosowywały się do zastanego języka, lecz go poszerzały, trwale się na nim odciskając.

W teologii mniej jakby dziś mówi się o samym Bogu, a więcej o sferze praktyczno-kościelnej. Obecny papież jeszcze jako kardynał uczynił Kościołowi współczesnemu zarzut, że więcej o sobie mówi niż o Bogu (i czy nie zdarza się istotnie, że mówiąc „nauka Kościoła”, ma się na myśli Boże przykazania?). Argumentując za etyką chrześcijańską, jej popularyzatorzy uwypuklają, że jest ona korzystna i szczęściodajna (nawet jeśli tak jest, nie z tego powodu okazuje się słuszna). Ludzka strona zbawienia jest dla nas bardziej zrozumiała.

Przeciwnicy objawienia chrześcijańskiego powołują się często na wolność człowieka. Według Księgi Rodzaju już w raju szatan zdołał przedstawić pierwszym ludziom Boga jako tego, kto ogranicza ich wolność (Rdz 3, 1-6). Człowiek korzysta bowiem z wolności, by powiedzieć non serviam – „nie będę służyć” (Jr 2, 20). Wiąże się to z pojmowaniem wolności. Wolność określana jako możność postępowania według własnej woli sprzeciwia się nieomal automatycznie postępowaniu według woli Bożej. Tymczasem wolność to raczej (cytując Monteskiusza): móc czynić to, czego się powinno chcieć […] dobro, które pozwala korzystać z innych dóbr. Dlatego nie można uwierzyć inaczej niż dobrowolnie! Opornemu człowiekowi Bóg jawi się jako Miłość i Prawda, mówiąc: kładę dziś przed tobą życie i dobro oraz śmierć i zło. […] Wybierz życie! (Pwt 30, 15. 19).

Jak odbiorca przyjmie sprzeciw? Lepiej niż gładką mowę! Zwykle zakłada się milcząco, że ludzie wolą to, do czego przywykli, że trzeba się więc dostosować, ewentualnie przekonywać po trochu. Jednakże do natury ludzkiej należy też chęć uczenia się rzeczy nowych oraz zdolność do przełomu, który wywołany bywa właśnie sprzeciwem.

Krytyczne wobec tego świata świadectwo o Chrystusie ulega, niestety, osłabieniu z powodu słabości nas, chrześcijan. Tu leży istotna trudność, w glinie ludzkich naczyń z Ewangelią (Nie siebie głosimy, ale Jezusa Chrystusa, Pana […]. Mamy zaś skarb ten w glinianych naczyniach, aby nadmiar mocy był z Boga, a nie z nas – 2 Kor 4, 5a. 7). Nie uchronimy też słuchaczy Dobrej Nowiny od konieczności odkrycia swoich słabości przy nawróceniu ani od trudu drogi pod górę, która nastąpi potem.

Chociaż chrześcijaństwo, głosząc obecność Boga i przyznając Mu centralne miejsce w życiu, sprzeciwia się ubóstwianiu człowieka i świata, wcale ich nie chce pomniejszać. Przeciwnie, dzięki więzi z Bogiem człowiek i świat zyskują prawdziwą, pełną wartość. Każdej osoby trzeba więc bronić przed ideologiami, które przyznają pierwszeństwo całemu gatunkowi, państwu i innym zbiorowościom albo też, na odwrót, jednostkowemu egoizmowi.

Chrześcijaństwo nie zgadza się też na stawianie świata materialnego ponad człowiekiem. Człowiek, jako istota rozumna i podobna do Boga, stoi ponad innymi bytami, także nad przyrodą. Z drugiej strony przyroda, jako wspaniałe dzieło Boże, zasługuje na dbałość i szacunek ludzi. I pod tymi względami chrześcijaństwo sprzeciwia się wielu współczesnym poglądom.

 

INFORMACJE

Wydawnictwo – Edycja Świętego Pawła
ISBN: 978-83-7424-480-0
stron: 118
Rok wydania: 2009
Autor: Wojciechowski Michał
Oprawa twarda

Opinie

Na razie nie ma opinii o produkcie.

Napisz pierwszą opinię o „Biblijny pogląd na świat. Bóg, człowiek, etyka – Wojciechowski Michał”

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *